Wielu z Was oglądając demka i słuchając sobie przyjemnych muzyczek nie podejrzewa nawet, że są świadkami prawdziwego dramatu.
Najpierw jednak zagadka audio-tele: Kto wie, co wyrośnie z człowieka, który przez 15 lat będzie się żywił wyłącznie
posiekanymi suszonymi chrząszczami? Czy: a) Bili Gates, b) wokalista zespołu disco-polo, c) Slayer/Appendix?
Tak, macie rację - wszystkie odpowiedzi są prawidłowe. A teraz drugie pytanie: Co zrobi muzyk, który przez 15 lat
będzie zmuszony pisać czterokanałową muzykę w ośmiu bitach?
SCENA NUDZIARZY
Czy wiecie, że załatwienie czterokanałowej muzyki do dema staje się powoli problemem? Po prostu nie ma jej kto pisać!
Muzycy rozpieszczeni mnogością kanałów i dobrymi samplami zwyczajnie nie mają ochoty wracać do czterokanałowej niewoli.
Pedanci zakrzykną teraz, że scena to przecież walka z ograniczeniami i tak dalej. Mają oczywiście zupełną rację,
tylko że dzisiejsi muzycy stają przed zupełnie absurdalną alternatywą: albo będą robić muzykę, albo 4-channele. Właśnie tak.
Wszyscy Amigowcy z wadami słuchu zapierają się, że oni słuchając MODów i DBMów nie słyszą różnicy. Słyszą ją za to bardzo
dobrze pracownicy radia czy studia nagraniowego, którzy poczęstowani MODami zaczynają się jakoś dziwnie zachowywać.
W knajpie na nasz widok włażą pod stolik i tam kończą posiłek, na maile nie odpowiadają, a na plaży, gdy tylko nas zobaczą,
wwiercają się głową w piasek, udając przerośnięte purchawki. Jednym słowem - Protracker to fajna zabawka, która jednak
z każdym rokiem ma coraz mniej wspólnego z muzyką.
Zawsze jednak znajdą się ludzie, którzy zrobią wszystko, żeby tylko pojawić się na chartsach. Ich nic nie jest w stanie
zniechęcić do pisania soundtracku do dema. Nic! Nawet wymóg, żeby muzyka składała się jedynie z odgłosów pracy szlifierki.
Zaś wszyscy ci, dla których ważniejsza od sceny jest muzyka, wypną się na koderów. Zauważcie - już teraz jest tak,
że muzycy dzielą się na 4-channelowców i takich, którzy wprawdzie używają Amig, ale ich muzyka nie pojawia się w scenowych
produkcjach. Już teraz w demach pojawiają się ciągle te same ksywy, już teraz moduły stają się do siebie
bliźniaczo podobne... A scena, na której nikt nie ma odwagi być indywidualistą, staje się nudna.
JEDZĄ RYBĘ, JEDZĄ RYBĘ!
Czy jednak nie ma wyjścia? Oczywiście że jest.
Można na przykład przed wrzuceniem muzyki do dema wyrenderować ją do sampla, a następnie go odtworzyć.
Coś takiego zrobiła już grupa Potion w swoim rewelacyjnym intrze "Gift", a także Rosjanin Exploder w intrze "In-cision".
Wadą opisanego rozwiązania jest to, że miksowanie kanałów trochę trwa. Szczególnie na wolnych procach. Taaak. Kiedyś uruchomiłem jedno z tych inter na 030/25 MHz,
bo tylko taki sprzęt miałem akurat pod ręką, a bardzo chciałem je pokazać koledze Atarowcowi. Mój kolega umierał z głodu, więc uruchomiłem interko i pognałem do sklepu po
konserwy rybne tudzież sałatkę z glonów. Dość powiedzieć, że kiedy wróciłem, intro jeszcze się kalkulowało, kolegi oczywiście już dawno nie było, za to z mojego akwarium
zniknęły wszystkie ryby. Nawet ta plastikowa z termometrem w środku.
Żeby uniknąć długiego oczekiwania za każdym razem, gdy przyjdzie nam ochota obejrzeć intro, można wprowadzić opcję, która wygeneruje sampla na dysk
i przy każdym następnym uruchomieniu będzie go po prostu stamtąd odczytywać. Można też dołączyć sampla do archiwum z demem, tak jak zrobili to Lamersi w demku
"Sayontschek". Taki sampei zajmie oczywiście parę mega. Jego długość zależeć będzie od częstotliwości, trybu (stereo albo mono) i rzecz jasna czasu trwania samej kompozycji.
Ale nikt mi przecież nie powie, że nie znajdzie miejsca na te kilkanaście mega. Tym bardziej w dobie mody na empetrójki.
Oczywiście zawsze znajdą się pierdoły, którym będzie przeszkadzać, że muzyka generuje się w taki sposób, bo niby "trzeba tyle czekać", bo "kto to widział".
Wiadomo - konformistów nigdy nie zabraknie. Ale pytam ich: jeśli muzycy powinni według Was robić 4-channele, to niech koderzy piszą efekty pod 68000,
a graficy korzystają z kości OCS. Wtedy będzie sprawiedliwie. Kto mi wytłumaczy, z jakiej racji koderzy mają popychać swoje routinki coraz szybszymi prockami,
z jakiej racji graficy mają rozmnażać kolory AGĄ i kartami graficznymi, skoro muzycy od 15 lat duszą się w ciągle tych samych czterech kanałach?!
Dlaczego chcecie sprawić, żeby amigowa muzyka nadawała się do słuchania w demach i nigdzie indziej? Dlaczego chcecie zrobić z Amigi C64, którego dźwięki doprowadzają
wprawdzie koneserów do dreszczy, ale u innych wywołują wymioty, biegunkę i nieżyt oskrzeli? Panowie muzycy, czas na rEBelię!
JazzCat/Pic Saint Loup
Artykuł pochodzi z magazynu Amiga Computer Studio 1/2001 |