Main Menu
» General » ModFM
Recently updated topics
Recent comments
Oneliner
Maniac
wrzuce ponownie
[26.04.2025 20:54]
Maniac
Ok, przyszedł ale ja rzadko sprawdzam pocztę
[26.04.2025 20:54]
AceMan
Nie przyszedł email? Plik się nie dosłał, wrzuć jeszcze raz
[25.04.2025 10:42]
Maniac
AceMan uploadowałem jeszcze FBY "Pinked", gdzieś go zgubiłeś ;)
[22.04.2025 19:32]
muflonpl
pomyśleć że si tu zarejestrowałem 20 lat temu xD
[16.03.2025 23:00]
muflonpl
hello sukinsysny
[16.03.2025 22:59]
Maniac
a nie Barry Leitch ;)
[04.02.2025 15:49]
Maniac
Baz "Alicia" to Blair Zuppicich
[04.02.2025 15:48]
AceMan
Trzeba zezwolić na odtwarzanie dźwięku i "niebezpieczne połączenia" dla serwisu w ustawieniach :)
[02.12.2024 15:25]
Kilos
Player niestety nie hula u mnie na Chromie.
[08.11.2024 18:42]
muflonpl
Ciesze się że nadal działa stronka
[01.11.2024 21:07]
muflonpl
byłem*
[01.11.2024 21:07]
muflonpl
o dawno tu btlem
[01.11.2024 21:07]
lis6502
"preview"ajka wyrzuca randowy http 500, przepraszam za robienie śmietnika ;p
[18.09.2024 22:28]
lis6502
chalo, "preview
[18.09.2024 22:27]
rafamiga
Halo?
[07.07.2024 14:48]
Maniac
1
[17.01.2024 20:14]
Maniac
Fasttracker ;)
[17.01.2024 20:14]
Maniac
Rage "Amiga" = Fastracker .mod
[17.01.2024 20:13]
AceMan
O, no to trochę zeszło
[28.12.2023 13:57]
» History
Krzemowi romantycy

Komputerowy muzyk. Wyobraźnia natychmiast podsuwa taki widok: błędny wzrok, ślina ściekająca po brodzie, w nosie i w uszach żarzące się druty, w ustach bateria płaska. Prawda jest oczywiście zupełnie inna. Pozwólcie że wyjmę z ust baterię, wytrę brodę i opowiem Wam o ludziach, którzy sprawili, że zamiast dotychczasowych pisków i szumów, z komputerów zaczęła płynąć muzyka.

Czy ktoś tego chce, czy nie, prawda jest taka, że to właśnie dzięki grom komputerowa muzyka zaczęła się rozwijać. Po prostu pewnego dnia ktoś rozwalając na ekranie kolejnych Marsjan pomyślał sobie, że miło by było, gdyby w tle leciała jakaś przyjemna muzyczka. A jako że gry zaczęły się intensywnie rozwijać pod koniec lat siedemdziesiątych, a sprzęt zdolny generować muzykę pojawił się parę lat później, melomani musieli poczekać. Przełom nastąpił w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy do sklepów trafiły C64 i Atari XE/XL, a wraz z tym pierwszym rewolucyjny jak na owe czasy układ dźwiękowy - SID.

ROB HUBBARD

Człowiekiem, który pierwszy zaczął tworzyć nadającą się do słuchania muzykę, a w każdym razie jako pierwszy zdobył sławę, był Rob Hubbard. Ten niemłody (w tej chwili jest dobrze po czterdziestce), wąsaty troll napisał swój własny program do generowania dźwięku. Tak, tak. W tamtych czasach nie było żadnych edytorów. Żeby móc wpisać do komputera jedną nutę, Hubbard najpierw musiał metodą prób i błędów znaleźć pasujące brzmienie, następnie wprowadzić dziesiątki parametrów typu wysokość nuty, czas trwania, później określić modulację... Ale efekt był zdumiewający. Wielu z Was zapewne pamięta zapierające dech utwory Hubbarda z gier Ace, Commando, Crazy Comets, Delta, Flash Gordon, The Human Race, The Last V8 czy One Man and His Droid. Rob Hubbard miał niepospolity dar tworzenia zapadających w ucho melodii, w czym zapewne pomogło mu muzyczne wykształcenie. Jeśli do tego dodać talent aranżacyjny i zdolności magiczne, polegające na tym, że zamiast trzech generatorów SIDa słychać ich było sześć, siedem albo i dziesięć, staje się jasne, dlaczego wąsacz Hubbard przez długi czas praktycznie nie miał konkurencji. Wyobraźnia i inwencja Hubbarda nie miały sobie równych. Doskonale budując napięcie, potrafił uzyskiwać intensywność niespotykaną dotychczas w muzyce komputerowej. Wystarczy posłuchać utworów z takich gier jak Knuckle Buster, Light Force czy Zoids. Wielu ludzi w tamtych czasach kupowało nowe gry tylko po to, żeby posłuchać jego muzyki. Choć nie wszyscy ją lubili. Niektórzy jej wręcz nienawidzili. Szczegolnie goście ówczesnych komputerowców, którzy torturowani piszczącymi dźwiękami opuszczali mieszkania drzwiami i oknami, krwawiąc z nosa i z uszu i drżąc na całym ciele. Ba! Przy tej muzyce korniki wychodziły z framug i szaf i na klęczkach błagały o litość. Wierzcie mi, jeśli komuś "świeżemu" udało się wysłuchać kilkunastu świdrujących sidowych kawałków, obowiązkowo głośno i przy zgaszonym świetle, to później mógł już słuchać wszystkiego. Nawet kawałków z "Warszawskiej Jesieni".

Dzisiaj Rob Hubbard ma żonę i dzieci, mieszka w ładnym, jednorodzinnym domku na południu Stanów Zjednoczonych, a dla relaksu pogrywa sobie w zespole rhythm'n'bluesowym.

MARTIN GALWAY

Jedynym komputerowym muzykiem, dla którego Hubbard miał szacunek, był oczywiście Martin Galway. Facet, który miał w życiu niesamowitego farta. Wyobraźcie sobie, że kiedy zaniósł swoje pierwsze kompozycje do firmy software'owej Ocean, jej szefowie byli tak zachwyceni, że napisali dla autora specjalny program do robienia muzyki. Używał go odtąd namiętnie i beztrosko. Pewnego wieczoru podkręcił wzmacniacz do maksimum, co doprowadziło do wściekłości jego rodziców, którzy w odwecie wyrzucili go z domu. Galway po latach wspomina, że rodzice nigdy nie rozumieli jego pracy, a na przychodzace przez lata czeki patrzyli z pogardą. W przeciwieństwie do facetów z Oceanu. Bo ci, jeśli wierzyć słowom kompozytora, byli po prostu wstrząśnięci jego talentem. Dosłownie i w przenośni. Kiedy prezentowal im kawałek do gry "Miami Vice", przysięgali podobno. że to gra ukryty gdzieś magnetofon. Zaś kiedy puścił im tytułowy jedenastominutowy utwór do gry "Parallax", jeden z nich niczym rażony piorunem upadł z hukiem na podłogę. Pomogło dopiero podanie soli trzeźwiących z olejku goździkowego, amoniaku i spirytusu kamforowego. "Stwierdził" - mówi Galway - "że to najlepsza muzyka, jaką kiedykolwiek słyszał!"

Szczęśliwe bytowanie Martina zburzył pewien incydent. "Pewnego dnia" - opowiada - "oglądając nową grę, po raz pierwszy usłyszałem muzykę, który była lepsza... nie, równie dobra jak moja!". Jej autorem był pewien wąsaty mężczyzna w ciemnych okularach. Muszę Was jednak rozczarować - obaj panowie prawie natychmiast bardzo się polubili i nie doszło do żadnych walk. Galway tylko stał się wobec siebie bardziej wymagający. Owocowało to coraz lepszymi, bardziej dojrzałymi kompozycjami. Znakami rozpoznawczymi Galwaya stały się utwory ze świetnymi, rozbudowanymi melodiami ("Comic Bakery", "Rastan Saga", "Wizball"), nierzadko pełne dramatyzmu i patosu ("Green Beret", "Slap Fight", "Rambo") często oparte na powtarzających się, nieznacznie tylko przetworzonych motywach ("Parallax", "Miami Vice", "Terra Cresta").

Ukrytą pasją Galwaya było robienie rozmaitych postaci z plasteliny. Niektórzy mówią, że kiedy im głośno puszczał swoje muzyczki, to ożywały i potwornie klnąc wybiegały z pomieszczenia...

BEN DAGLISH

Trzecim tuzem był Ben Daglish. Nie wiadomo wprawdzie, jak się wkręcił do firmy Gremlin Graphics, wiadomo natomiast jak pracował. A pracował w sposób niezwykle oryginalny. Otóż najpierw improwizowł na swoim Casio, później nagrywał muzykę na Atari ST, korzystając oczywiście ze specjalnego programu napisanego w pascalu przez ludzi z Gremlin, zaś na końcu zamieniał nuty na postać jadalną dla c64, Amstrada CPC, Spectruma czy innego komputera. Co za poświęcenie, powiecie. Bez wątpienia, tylko że za darmo tego nie robił. Pisanie muzyki do gier było wtedy na tyle opłacalne, że Daglish mógł z czystym sumieniem rzucić studia matematyczne na uniwersytecie.

Kariera kompozytorska Bena Daglisha zaczęła się jeszcze w szkole, kiedy poznał niejakiego Anthony'ego Crowthera. Crowther też pisał muzykę do gier, tyle że z o wiele mniejszym powodzeniem. Z naszego punktu widzenia człowiek ten jest jednak o tyle istotny, że to właśnie on namówił Daglisha do tworzenia.

Soczyste melodie Bena i jego pełne wyrazu sola mogłyby być wzorem dla wielu dzisiejszych artystów. Trudno jednoznacznie określić muzykę Daglisha, bo potrafił i umiejętnie nasycić utwór klimatem Wschodu ("Last Ninja"!), i przepleść z wdziękiem między taktami motywy celtyckie ("Firelord"), a nawet stworzyć pełną napięcią, klaustrofobiczną atmosferę ("Galactic Stranger"). I aż się w głowie nie mieści, że wszystko to powstawało na dobrą sprawę z pisków, stuków i szumów, bo do produkowania takich właśnie dźwięków stworzone były ówczesne komputery.

Tak, w tamtych czasach na utwór trzeba było mieć pomysł. Nie uchodziło na sucho zamiatamie wątłej melodii pod efektowny dywan nowoczesnej produkcji, o, nie.

Ci trzej krzemowi romantycy to oczywiście nie wszyscy prekursorzy. Wybrałem tych najważniejszych i nasławniejszych. Bo nie można zapomnieć o ludziach takich jak David Whittaker (pamiętne muzyka z gier "Platoon", "Red Max" czy "Storm") albo Chris Huelsbeck (twórca własnego edytora muzycznego o nazwie "SoundMonitor", który parę lat później zasłynął jako twórca tak wspaniałych ścieżek dźwiękowych jak "Hollywood Poker" czy "Giana Sisters").

Na koniec ciekawostka: jako że SID jest zdolny generować dźwięki niemożliwe do uzyskania gdzie indziej, ktoś wpadł na pomysł, że można by go jeszcze wykorzystać. Nie, nie do straszenia sąsiadów. Są mianowicie plany, żeby montować SIDa w profesjonalnych syntezatorach. Korniki, drżyjcie!

JazzCat/Pic Saint Loup
[Taboo Staw]

Artykuł pochodzi z magazynu Amiga Computer Studio 1/2001

Log in

LOGIN:


PASSWORD:


Remember for 1 year

Logged users
Quick Search
 
TOP 10
Top Downloads
Recently Rated
pator rated Jungle
pator rated The Final Boss
pator rated Lupus Reditus
pator rated Notes!
pator rated Break Out
pator rated Skywards
pator rated Crystal Oscillator
SuperNoise rated Dawn Mosaic
Maniac rated Genetic MUd
Filippp (Urbanoiz) rated Crystal Oscillator
Recently added links
[ Rainkissed Memory ]
YouTube
[ OPM - We come in peace ]
Track @ Soundcloud
[ Bizarre Compression ]
Code of the algorithm
[ Celtic waves... ]
Original tune
[ Czaroziele ]
YouTube
[ Razzberry Cupcake ]
YouTube
[ New Mecca ]
YouTube
Stats
Modules:9260
Users:831
Downloads:6946624
Votes:53509
Comments:13438
Topics:322
Posts:4983
Articles:41
Fanpage
ModFM